Pewna kobieta miała sen. Siedziała na krześle w dużej sali, gdzie panowała atmosfera ekscytacji. Reżyser rozdawał aktorom role w spektaklu teatralnym. Kolejne role były przydzielane, a kobieta czuła się coraz bardziej spięta. Gdy reżyser stanął przed nią z plikiem kartek w dłoni, była przekonana, że wszystkie role zostały już przydzielone. On z uśmiechem na twarzy wręczył jej zapisane stronice i powiedział: „A twoją rolą jest być córką”. Słowa te głęboko poruszyły serce kobiety. Wiedziała, że to najważniejsza rola w całym przedstawieniu…

Kto określa to, kim jesteśmy i jakie role przyjmujemy w życiu? Skąd czerpiemy swoją tożsamość? W jaki sposób wpływa to na naszą służbę? Co każdego dnia mobilizuje nas do działania?

W pędzie ku spełnieniu

Działanie jest dziś stylem życia większości ludzi. Pędzimy od jednego zadania do drugiego. Jesteśmy napędzani nowymi pomysłami i projektami. Gdy nie działamy, zaczynamy czuć się nieswojo. Odpoczynek kojarzy się z lenistwem. Po wykonaniu zadania czujemy się zadowoleni i spełnieni. Porażki wywołują rozczarowanie. Wówczas staramy się jeszcze mocniej, by nie zawieść Boga, siebie, innych ludzi. Jeśli jakieś działanie przekracza nasze siły lub nie chcemy go podejmować, próbujemy stanąć na wysokości zadania. Doświadczamy stanu przemęczenia, frustracji i wypalenia. Myślimy: przecież brzemię Pana miało być lekkie. Jak to się ma do mojej sytuacji?

Życiowa rola

Starając się odegrać nasze własne role jak najlepiej, nie zauważamy tej najważniejszej, którą przeznaczył nam Bóg. Bycie synem czy córką to rola, którą wybrał dla nas Ojciec w Niebie. Jest to rola kluczowa i wystarczająca, w której wszystkie inne role mają swój początek.

Dziś wielu liderów oraz chrześcijan zaangażowanych w służbę czuje się zmęczonych. Praca dla Boga nie jest już wtedy przyjemnością, ale ciężkim obowiązkiem. Czują się zagubieni, kiedy porównują swoje życie ze słowami zapisanymi w 1 Liście św. Jana 5,3: Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe. Starają się jeszcze mocniej, pragnąc dorównać niepisanym standardom. A Bóg mówi nam: Mój synu, moja córko, odpocznij w mojej obecności i poznaj moją ojcowską miłość. Z niej wypłynie twoja zdolność do zrobienia tego, co dla ciebie zaplanowałem.

Czym jest wypalenie

Wypalenie wśród ludzi służących Bogu jest coraz częstszym zjawiskiem. Można je porównać do wypalenia zawodowego. Towarzyszą mu podobne objawy. Istotę wypalenia wyjaśnia „trójwymiarowa teoria wypalenia” Christiny Maslach. Zdefiniowane jest ono jako „zespół wyczerpania emocjonalnego, depersonalizacji i obniżonego poczucia dokonań osobistych, występujący u osób pracujących z innymi ludźmi”. Symptomy wypalenia występują w trzech sferach życia: fizycznej (bóle głowy, żołądka, zaburzenia snu, podwyższone ciśnienie, poczucie osłabienia, zmniejszenie odporności organizmu), emocjonalnej (zmienność nastrojów, przygnębienie, poczucie bezradności, brak motywacji) oraz w zachowaniu (częste konflikty, obojętność wobec ludzi, zmniejszenie wydajności w pracy).

Dogonić siebie

Skutki wypalenia dotykają nie tylko osób, które mu uległy. Wpływają na ich współpracowników, członków rodziny. Za jego przyczynę podaje się stres lub wykonywanie zawodu, w którym istnieje ciągły kontakt z ludźmi i emocjonalne zaangażowanie w ich problemy. W czasopiśmie dla nauczycieli pojawił się artykuł na temat wypalenia. Autorka opisuje je następująco: „Są ludzie, których poczucie własnej wartości zależy tylko i wyłącznie od tego, co osiągną. Inaczej czują się nic niewarci. Wypoczynek jest dla nich marnowaniem czasu. Wiele od siebie oczekują i jakby ciągle nie mogą siebie dogonić”.

Jeden z psychologów podaje nieco inną przyczynę wypalenia: „Wypalenie stanowi końcowy wynik procesu utraty złudzeń co do możliwości znalezienia sensu życia w pracy zawodowej […]. Dotyka osoby, które zaczęły pracować z oczekiwaniem czerpania poczucia sensu życia z pracy”. Podobna sytuacja może zaistnieć w służbie dla Boga. Choć nie zawsze wiąże się ona z przychodami, to również praca. Podobnie jak wielu ludzi szuka sensu życia w swojej pracy i na tym buduje swoją tożsamość, tak wielu chrześcijan może służyć Bogu, czerpiąc z tego swoją wartość.

Rezultaty przepracowania

Statystyki ostatnich lat pokazują, że służba nie tylko nie zajmuje właściwego miejsca w życiu ludzi wierzących, ale też nie jest prawidłowo rozumiana. Trwanie w Bogu, słuchanie Go i robienie tylko tego, co On nam zleca, zostało zastąpione robieniem wszystkiego, co napotkamy, co podyktują nam inni, kosztem bliskiej relacji z Bogiem i ludźmi. W książce pt. "Choroba sprawiania zadowolenia innym" napisano o skutkach takiego działania. Człowiek traci wtedy tożsamość i szacunek do samego siebie. Doświadcza wypalenia, ponieważ nie potrafi odpoczywać, odmawiać i jest nieustannie napędzany przez potrzebę udowadniania swojej wartości.

Działanie stało się dla nas podstawą uzyskania aprobaty

Rola ojca

Przyczyn szukania tożsamości w działaniu można upatrywać w relacji z rodzicami, szczególnie z ojcem. Badania naukowe potwierdzają duże znaczenie obecności kochającego ojca w życiu dziecka. Wskazują na niszczące skutki sytuacji, w której ojciec jest nieobecny (fizycznie lub emocjonalnie) oraz kiedy zamiast okazywania miłości, przejawia wrogość. W książce pt. Silni ojcowie. Silne córki. 10 sekretów, o których powinien wiedzieć każdy ojciec dr Meg Meeker pisze, że jakość relacji ojciec-córka ma ogromny wpływ na kształtowanie jej osobowości i wybory, których dokonuje. W internecie opublikowano informację: „Badania pokazują, że ojcowie są integralną częścią zdrowego emocjonalnego, fizycznego i poznawczego wzrostu swoich synów od pierwszych chwil ich życia. Chłopcy, których ojcowie kochają i potrafią im tę miłość okazywać w konsekwentny i pełen troski sposób, mają mniej problemów z rówieśnikami, w szkole, z prawem”.

Obraz naszych ziemskich ojców, który nosimy w sercu, ma duży wpływ na to, jak postrzegamy Boga. Jeśli nasza relacja z ziemskim tatą polegała na próbach uzyskania jego akceptacji przez to, co robiliśmy, ten sam schemat wnosimy w naszą relację z Bogiem Ojcem. Myśląc, że przez właściwe postępowanie i „bycie zajętym” dla Boga wzbudzimy Jego zadowolenie, robimy coraz więcej. Zastanawiając się nad historią syna marnotrawnego, zazwyczaj skupiamy się na osobie syna, który odszedł z domu. Drugi syn, chociaż żył w domu ojca, i wszystko, co należało do ojca, było także jego własnością, był skoncentrowany na służeniu ojcu. Nie potrafił przyjąć bezwarunkowej akceptacji ojca. Jego tożsamość tkwiła w pracy dla ojca, a nie relacji z nim.

Głęboka potrzeba

Każdy z nas chce czuć się wartościowy. Po upadku człowieka nasza potrzeba rozpaczliwie woła o zaspokojenie. W rodzinie dowiadujemy się, że nasza wartość tkwi w tym, co robimy. Nie w tym, kim jesteśmy. Odczytujemy to w słowach, zachowaniu i reakcjach ojców. Żyjemy w przekonaniu, że aby zyskać akceptację ojca, musimy spełniać jego oczekiwania, a nie znając ich, snujemy domysły. Relacja z ojcem staje się nieustanną próbą odczytywania oczekiwań i spełniania ich. Nic dziwnego, że działanie stało się dla nas podstawą uzyskania aprobaty. Niewielu z nas doświadcza bezwarunkowej miłości od ziemskich ojców. Miłość bezwarunkowa opiera się na byciu wartościowym, a nie na robieniu tego, co wartościowe.

Dalszą część artykułu znajdziesz [tutaj]. Umieszczono za zgodą portalu [Nasze Inspiracje].

Jeśli potrzebujesz profesjonalnej pomocy możesz skorzystać z chrześcijańskich punktów poradnictwa. Adresy znajdziesz na stronie [Chrześcijańskie punkty poradnictwa], Kraków [Poradnia Droga],
Wrocław [Zosia i Tomek Lewandowscy],
Warszawa [Centrum poradnictwa na Północy].

Chcesz porozmawiać? Zwróć się do mentora. Jesteśmy tu po to, by cię wysłuchać i służyć radą. Zapewniamy poufność, a nasza pomoc jest bezpłatna.




Autor artykułu: Jacek Balon

Informacje o zdjęciu: paolo.benetti