Odległość zmieniła jego serce w lód
W poradni przedmałżeńskiej mówiono nam, że będą momenty, kiedy będziemy musieli zrezygnować z seksu. Ciąża, choroby, może nawet jakieś urazy. Wszystkie te rzeczy wydarzyły się w pierwszych latach naszego małżeństwa, ale przetrwaliśmy je i zapomnieliśmy o nich.
Wtedy nadeszła zmiana. Mąż stracił pracę i nie mógł znaleźć nowej blisko domu. Po sześciu miesiącach szukania znalazł zatrudnienie na odpowiednim stanowisku i z dobrą pensją, ale kilkaset km od nas. Kiedy wyjechał, czekałam z synem, aż ktoś kupi nasz dom. Zajęło to siedem miesięcy, o wiele dłużej niż się spodziewaliśmy.
W tym czasie przyjeżdżał do domu w weekendy albo ja jechałam do jego mieszkania z naszym trzylatkiem. Do mieszkania, w którym mieszkał z kolegą z pracy. Zauważyłam, że przestał nosić obrączkę. Powiedział mi, że w pracy już kilka razy zwrócono mu uwagę, że jej noszenie jest niebezpieczne, zwłaszcza kiedy używa sprzętu, więc ją zdjął.
Kiedy wreszcie się do niego przeprowadziłam, mąż przedstawił mnie napotkanemu przypadkowo w sklepie współpracownikowi. Ten klepnął go w plecy i powiedział: „Stary, a ja byłem pewny, że jesteś po rozwodzie! Zawsze mówisz o synu, ale nigdy nie wspomniałeś o żonie”.
Może i byłam naiwna, ale zignorowałam to straszliwie zimne uczucie, które pojawiło się wtedy w moim brzuchu. Szukanie nowego domu i pracy dla mnie źle się odbiło na naszej rodzinie. Praca była wymagająca, tak samo jak opieka nad rosnacym dzieckiem. Dodatkowo po powrocie do domu wypełniałam obowiązki żony - sprzątanie, gotowanie i pranie. Jeśli miałabym opisać życie jednym słowem, byłoby to słowo męczące. Kiedy wreszcie miałam okazję położyć głowę na poduszce około północy, byłam zbyt zmęczona na romantyczne uniesienia.
Czasem mąż zajmował się samochodami i trawnikiem, ale nie pomagał mi z codziennymi obowiązkami. Każdego dnia, nawet w weekendy, pracował do późna. Często mi też przypominał, że jego zarobki są ważniejsze od moich, bo zarabia dwa razy więcej.
Podczas kilku zbliżeń intymnych, jego zachowanie było mechaniczne i pozbawione jakichkolwiek emocji, a potem już zupełnie zrezygnowaliśmy z seksu.
Tak żyliśmy ze sobą przez dziesięć lat, aż w końcu musiał znaleźć nową pracę, tym razem jeszcze dalej od domu. I tak oto cykl oddalania znów się rozpoczął. Nie mieliśmy tyle pieniędzy, żeby regularnie przyjeżdżał do domu. Kiedy wreszcie po czterech miesiącach przeprowadziłam się do niego, zauważyłam, że coś się w nim zmieniło. Ale powtarzał, że to tylko stres.
Pięć lat później proces się powtórzył. Tym razem nowa praca była na drugim końcu kraju. Nasz syn wyfrunął z gniazda i zaczął własne życie, co oznaczało, że zostałam sama. Prosiłam męża, żeby zabrał mnie ze sobą, ale odmówił. Musiałam znów zostać i dokończyć sprawy na miejscu. Kiedy wreszcie się przeprowadziłam, zauważyłam w nim widoczne zmiany. Zaczął sypiać w salonie. Stał się bardzo oschły i gdy był w domu, siedział w gabinecie przy komputerze. W środku nocy budziłam się i widziałam światło monitora spod drzwi. Podczas kilku zbliżeń intymnych, jego zachowanie było mechaniczne i pozbawione jakichkolwiek emocji, a potem już zupełnie zrezygnowaliśmy z seksu.
Kiedy próbowałam się do niego przytulić albo chwycić go za rękę, po prostu się ode mnie odsuwał. Z czasem w ogóle już się nie dotykaliśmy. Powiedział mi, że ma fibromialgię i że za bardzo boli go kontakt fizyczny. Kiedy spytałam, czy mogę iść z nim do lekarza, stwierdził: „Już do niego nie chodzę. Nie może mi pomóc”.
Kilka miesięcy później dostał nowy telefon i powiedział mi, że to służbowy. Pewnego dnia znalazłam pornograficzne zdjęcia w naszym komputerze. Mąż stwierdził, że to naszego syna i że porozmawia z nim, gdy nas odwiedzi.
Przez większość małżeńskiego życia mąż miał własny budżet i wydawał pieniądze, jak chciał. To ja płaciłam wszystkie rachunki. Zwróciłam uwagę na duże wydatki z jego karty debetowej. Powiedział mi, że płacił za lunche współpracowników, którzy nie mieli pieniędzy, ale oddawali mu wszystko kilka dni później. Nigdy nie zauważyłam, żeby te pieniądze wróciły. Wiedziałam już, że ma problem z pornografią. Słyszałam cichą, seksowną muzykę dochodzącą z TV o wczesnych godzinach. Domyśliłam się, że jego lunche były tak naprawdę wyjściami do klubów dla mężczyzn. Odkryłam skasowane maile i wiadomości od różnych dziewczyn i z pornograficznych portali.
W pewnym sensie jego śmierć mnie uwolniła. Nie musiałam już żyć w kłamstwach.
Nigdy nie wygarnęłam mu tych wszystkich rzeczy. Byłam zmęczona jego kłamstwami. Mieszkaliśmy ze sobą jeszcze sześć lat, ale osobno, jak współlokatorzy, nie jak mąż z żoną. On miał swoją część domu, a ja swoją. Patrzyłam, jak pogrąża się w depresji i odmawia jakiejkolwiek pomocy. Znalazłam spokój w wierze, przyjaciołach i w pracy. Walczyłam o to, żeby nie pogrążyć się razem z nim w ciemności pochłaniającej nasz dom.
W końcu przestał ukrywać uzależnienie. Co gorsza, chwalił się nim i poniżał mnie bardziej niż kiedykolwiek. Nie byłam już atrakcyjna, nie potrafiłam dobrze gotować, nie umiałam posprzatać domu jak żona kolegi itd. Za każdym razem, gdy wbijał mi nóż w serce, obiecywałam sobie, że nie pozwolę, żeby mnie to zabolało tak samo, jak poprzednim razem. Z czasem jego ataki odbierałam tylko jak zadrapania.
Fizyczny dystans trwał dalej, aż wreszcie mąż zmarł na zawał serca pod prysznicem. Nasze małżeństwo umarło długo przed tym. W pewnym sensie jego śmierć mnie uwolniła. Nie musiałam już żyć w kłamstwach i przemoc emocjonalna wreszcie się skończyła.
W ciągu ostatnich lat małżenstwa rodzina często mnie pytała, dlaczego nie wezmę rozwodu. Wiedzieli o problemach męża na długo przede mną, ale nie chcieli mi nic mówić. Raz w trakcie kłótni, mąż krzyknął, żebym się z nim rozwiodła, na co ja odpowiedziałam, że wie, gdzie jest sąd, więc dlaczego sam tego nie zrobi. Wyszedł z pokoju i nie rozmawiał ze mną przez kilka dni.
Dlaczego tkwiłam w tym pozbawionym miłości (i seksu) małżeństwie? Było kilka powodów. Wiem, że Bóg nie pochwala rozwodów, choć znałam w moim kościele ludzi, którzy ponownie zawarli cywilny związek małżeński i wiedli szczęśliwe życie. Wychowano mnie w przekonaniu, że moje słowo i zobowiązania mają znaczenie. Złożyłam przysięgę na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, w bogactwie i biedzie. Uznałam, że muszę żyć z konsekwencjami decyzji. To moja wina, że wybrałam niewłaściwego człowieka. Aż do dnia, w którym umarł, miałam nadzieję i modliłam się, żeby się zmienił.
To dziwne, ale jego odcięcie się ode mnie ułatwiło mi przeżycie jego śmierci. Może i nieumyślnie, ale przygotował mnie na wdowieństwo.
Szczerze mówiąc, bałam się też, że nie poradzę sobie finansowo. Byłam uzależniona od jego pieniędzy. Zarabiał bardzo dużo, choć większość po prostu wydawał. Biorąc pod uwagę fakt, że jestem perfekcjonistką, myśl o tym, że zawiodłam jako żona, nie była przyjemna.
Choć to nie jest droga, której życzę komukolwiek, z tej sytuacji wyniknęły pewne korzyści. Mogę uczciwie powiedzieć, że stałam się silniejszym człowiekiem. Nauczyłam się walczyć o swoje, nie pozwalać, żeby opinie innych mnie krzywdziły. Nauczyłam się doceniać własną wartość. Umocniła się też wiara. Nawiązałam wiele głębokich przyjaźni z kobietami, na co mój mąż nigdy by się nie zgodził, kiedy byliśmy razem. Był zazdrosny o czas spędzony z innymi. Wymagał ode mnie całkowitej uwagi, aż wreszcie zdecydował, że już jej nie potrzebuje. Później był po prostu szczęśliwy, gdy nie było mnie w domu. Angażowałam się jako wolontariusz, chodziłam do kina, brałam udział w różnych spotkaniach albo spędzałam czas z przyjaciółmi.
Bez niego stałam się bardziej niezależna. To dziwne, ale jego odsunięcie się ode mnie ułatwiło mi przeżycie jego śmierci. Może i nieumyślnie, ale przygotował mnie na wdowieństwo.
Twoja sytuacja może być w pewnym sensie podobna, choć inna. Może masz nadzieję, tak samo jak ja, że coś się zmieni. Może już od dawna brak ci nadziei, że będzie lepiej. Każdy z nas musi podejmować własne decyzje i czuć się z nimi dobrze, ale nie musisz mierzyć się z ich konsekwencjami sama. Mamy zaufanych wolontariuszy, którzy bezpłatnie cię wysłuchają i będą wspierać. Wypełnij załączony formularz, a wkrótce jeden z nich się z tobą skontaktuje.
Podobne artykuły:
Pomocy! Mój mąż nie chce seksu!
Nie zmagaj się samotnie, porozmawiaj z mentorem. Zawsze zachowujemy poufność i nie pobieramy żadnych opłat.
Niektóre zmagania w życiu mogą być niezwykle trudne. Jeśli myślisz o skrzywdzeniu siebie lub innych, prosimy, przeczytaj to!
Wypełnij poniższy formularz, abyśmy mogli się z tobą skontaktować. Wszystkie pola są wymagane, chyba że zaznaczono inaczej.